utworzone przez Magdalena Pfeifer | gru 10, 2015 | Aktualności, Kilka Słów o...
Życie. Tak kruche…
Jakiś czas temu miałam okazję się o tym przekonać, przeglądając rzeczy po zmarłej Mamie. Poszłam do jej mieszkania… I spojrzałam na wszystko inaczej. Te wszystkie rzeczy, które tam były, przestały mieć sens…
Wszystkie drobiazgi, książki, gazety, ubrania… rzeczy codziennego użytku pięknie poukładane, bibeloty… mogłam sobie i dzieciom wybrać pamiątki… Ale stałam tam i przestałam widzieć ich sens, po prostu go nie widziałam…
Poszłam do łazienki. Leżały kosmetyki, szczotka do włosów… jeszcze niedawno Mama ich używała. Były przesiąknięte jej energią. Na ścianach pokojów zdjęcia dzieci, wnuków, jak to u babci kochającej… a teraz jej nie ma i to wszystko jest jak abstrakcja. Jak dekoracja teatralna, do przedstawienia, które się skończyło i zeszło z afisza. A teraz trzeba wszystko uprzątnąć.
Dziś jest rocznica jej przejścia do Krainy Po Drugiej Stronie Lustra. Na moim biurku leży kupka drobiazgów z jednej z jej kasetek… lampka choinkowa, kawałek łańcuszka, kawałek węgla… drobiazgi. Wydawałoby się, ze nic nie znaczące. A np. z tym węglem wiąże się historia. Wspomnienie. Kiedy miałam sześć lat, Tata zabrał Mamę i mnie w rejs – był marynarzem. Popłynęliśmy do Londynu. Musieliśmy cumować tam w pobliżu nabrzeża węglowego, gdyż, żeby dostać się do miasta, trzeba było obejść hałdy węgla. Co to był za węgiel! Mama nie mogła się nadziwić! Była zafascynowana, ale nic dziwnego (choć ja, jako 6 – letni brzdąc dziwiłam się i kręciłam głową – mama zwariowała!) – piękny był! Błyszczący, z gładkimi, szklistymi ściankami, po prostu piękny! Wzięła kilka kawałków do kieszeni. Potem często go oglądała… w polskiej siermiężności, szarości i bylejakości był dla niej przypomnieniem lepszego świata, takiego, gdzie nawet węgiel mają piękniejszy, lepszej jakości… przez te ponad 35 lat większość kawałków się zgubiło i teraz leży przede mną tylko okruszek. Dla mnie bardzo cenny. Kto by pomyślał?
Okazuje się, że nigdy nie wiadomo, co się okaże cenne…
Albo pudełko z guzikami. Podeszła do mnie córka i zapytała, czy możemy je zabrać? Wszystkie moje dzieci i ja też, jako dziecko, bawiliśmy się tymi guzikami godzinami – w liczenie, sortowanie, układanie pociągów, zabawy w…. co tylko przyszło do głowy! I tym sposobem udowadnialiśmy, ze dzieciom niepotrzebne są drogie zabawki. Wystarczy pudełko z guzikami i kochająca matka, a potem babcia… to pudełko to skarb.
Chodziłam po mieszkaniu i dotykałam rzeczy. Kiedyś należały do Mamy. Teraz niektóre należą m. in. do mnie. To było dziwne uczucie. Kiedyś Mama codziennie na nie patrzyła, używała ich – długopisów, szklanek, talerzy… teraz są bezużyteczne. I co z tym wszystkim zrobić? Oczywiście część cenniejszych rzeczy zostało zabranych. Ale przecież nie wszystko. Rzeczy, które były ważne dla Mamy, niekoniecznie są ważne dla mnie. Czy kogokolwiek innego. Wydaje się to oczywiste, ale tak naprawdę dowiadujemy się o tym po czyjejś śmierci. Ja się dowiedziałam.
Życie jest kruche… nasze sprawy, nasze rzeczy są ważne tylko dla nas w tym śnie zwanym życiem…
W niektórych kulturach, kiedy pan domu umierał, paliło się cały jego dobytek wraz z nim. Widzę teraz w tym pewien sens, wcześniej tylko się go domyślałam.
Jest noc. Jest mi smutno. Czas rozpaczy minął, choć czasem tak bardzo tęsknię. Ale dni, takie jak dziś sprawiają, że jest mi smutno. Cóż, taka kolej rzeczy.
My żyjemy, czy może śnimy nasze życie dalej. Tak trzeba. Najlepiej, jak się potrafi. By pozostawić po sobie jak najwięcej, ale nie rzeczy materialnych, lecz dobrych wspomnień.
Ja mam mały węgielek.
7/8 12 2015 r.
utworzone przez Magdalena Pfeifer | lis 11, 2015 | Aktualności, Koncerty i wystawy
Czy macie plany na najbliższą niedzielę 15 listopada 2015 r? Jeśli nie, a chcielibyście w to jesienne popołudnie zrobić coś dla siebie, to zapraszam na KONCERT MIS TYBETAŃSKICH, GONGÓW I SPIEWU INTUICYJNEGO.
Czekam na Was! Spędźmy razem to listopadowe popołudnie w miłej i ciepłej atmosferze, odlatując w świat dźwięków i eksplorując przy ich pomocy swoje wewnętrzne światy!
Do zobaczenia!

utworzone przez Magdalena Pfeifer | paź 6, 2015 | Aktualności, Koncerty i wystawy
Dzień po wernisażu w niedzielny poranek 18. października 2015 r. zapraszam na KONCERT MIS, GONGÓW I ŚPIEWU INTUICYJNEGO na FESTIWAL PROGRESSTERON W Gdyni!!!
To już mój trzeci występ na tym prestiżowym festiwalu! 🙂
termin: niedziela, 18 października, godz. 10:00-12:30, Gdynia, PPNT,
Al. Zwycięstwa 96/98
a to linki gdzie znajdziesz HARMONOGRAM i dowiesz się, kto organizuje festiwal:
Link do wydarzenia na Facebook’u
zaglądając tu – będziesz na bieżąco!
TRZEBA REZERWOWAĆ BILETY! wszelkie informacje uzyskacie u organizatorów :))
CO BĘDZIE CI POTRZEBNE? Przede wszystkim dobre nastawienie, ale warto przyjść nawet z bólem głowy, czy złym samopoczuciem – jest ogromna szansa, że się poprawi 😉
Warto nałożyć wygodne, dość ciepłe ubranie, ale takie, by można było coś zdjąć – rożnie się reaguje na dźwięki mis, czasem robi się gorąco, częściej chłodno; przynieść karimatę, koc, może opaskę, czy chustkę, by zakryć oczy (łatwiej wejść w stan relaksacji). Poduszeczkę pod głowę, by było wygodniej leżeć 🙂 NAJBARDZIEJ POTRZEBA TAM CIEBIE! :)))
[Best_Wordpress_Gallery id=”14″ gal_title=”Progressteron”]
utworzone przez Magdalena Pfeifer | wrz 24, 2015 | Aktualności, Koncerty i wystawy

17 PAŹDZIERNIKA odbędzie się ważne dla mnie wydarzenie:
pierwszy WERNISAŻ mojej twórczości, pt. W HARMONII Z ANIOŁAMI.
Zapraszam wszystkich na godz. 16:00 do Caffe Anioł, przy ul. Kilińskiego w w Gdyni – kawiarni przyjaznej artystom, słynącej z promocji kultury.
Na wernisażu, a także na wystawie będzie można obejrzeć kopie niektórych namalowanych przeze mnie akwareli – ANIOŁÓW. Dlaczego kopie?
Mam to szczęście, że wszystkie te akwarele mają swoich właścicieli!
Anioły maluję tylko na zamówienie!
Na szczęście pewną ich część zdygitalizowałam i dzięki temu będziemy mogli się spotkać w otoczeniu „moich” Aniołów 🙂
Przygotowuję również muzyczną niespodziankę – kilkunastominutowy recital arii operowych i operetkowych, przy pianinie zasiądzie niezrównana Paulina Leda. W trakcie tego mini – koncertu wyświetlane będą slajdy przedstawiające inne z moich prac artystycznych, część z nich będzie można obejrzeć na kolejnej przygotowywanej przeze mnie wystawie.
Wieczór będzie pełen kontrastów!
wstęp wolny
Zapraszam!
Prace będą wystawione w dolnej sali Caffe Aniol i będzie je można oglądać w terminie od 17.10 2015 r do 6.11.2015 r.
Projekt plakatu: Katarzyna Wanielewska
[Best_Wordpress_Gallery id=”13″ gal_title=”Wernisaż W Harmonii z Aniołami””]

utworzone przez Magdalena Pfeifer | wrz 8, 2015 | Aktualności, Kilka Słów o...
Pomyślałam sobie… no cóż, wiele razy o tym myślałam, ale teraz tak na poważnie, że może zacznę pisać blog. W końcu – co mam do stracenia? A jest dobry czas na początki. Czemu? Bo myśl zakiełkowała jeszcze w ostatnich minutach astronomicznej wiosny (Słońce w 29 st i 54 min Bliźniąt), właściwie w pierwszy dzień astronomicznego lata, a ukonstytuowała się w pierwszy dzień lata kalendarzowego, kiedy to już na niebie rządzi Rak. Poczułam się bezpiecznie z tą myślą…
Myśl należy do świata Bliźniąt… jest lekka, ulotna, zmienna… – ta przetrwała, pewnie dlatego, że już należała poniekąd do Raka – zbieracza 😉
Dobry czas na początki. Różne. Również na bloga. Pierwszy dzień astronomicznego lata. Pierwszy dzień kalendarzowego lata. Dwoistość. Dwa początki. Natura Bliźniąt zapewne sprawi, że będę pisać o wielu, naprawdę wielu sprawach, przeskakiwać z wątku na wątek. Natura Raka powiedzie mnie zapewne przez meandry wspomnień, retrospekcji, będzie nieco sentymentalnie, to na pewno, czasem romantycznie. Będę Wam opowiadać o miejscach, które lubię, o ludziach. O tym, co mnie otacza i co mam w środku (i niekoniecznie mam tu na myśli jelita, choć, może się okazać, że i o tym będzie mowa, bo Słońce bloga w Raku i Księżyc w Pannie może sugerować i takie tematy). Ale – co prawda kuchnia nie jest moim żywiołem, choć lubię dobrze zjeść – będę się pewnie też dzielić z Wami jakimiś odkryciami kulinarnymi… taka rozmowa…opowieści…
Inspirację można czerpać zewsząd…
Mam nadzieję, że będziecie do mnie na chwilkę wpadać i wybaczycie mi gadulstwo, wycieczki astrologiczne, odniesienia do Tarota – to moje ostatnie fascynacje, moje miłości…
Ufam, że chętnie będziecie czytać moje opowieści…
Do zobaczenia….
utworzone przez Magdalena Pfeifer | wrz 6, 2015 | Aktualności, Kilka Słów o...
Pierwszy dzień lata powitałam w Gdańsku.
Pisałam o mężczyźnie napotkanym na ulicy Piwnej. Naganiacz. Trudna praca. Zależna od kaprysów ludzi wokół, od właściciela lokalu, który zatrudnia. Niezależnie od pogody, trzeba stać na straży, być czujnym. Nie dać się zbyć. Zapewne są ludzie, którym taka praca odpowiada, ale są też tacy, którzy robią to, bo potrzebują pracy, muszą się utrzymać i nic innego nie znaleźli. Cieszą się, że mają pracę.
Często myślę o tym, jak ludzie bardzo się starają, jak próbują i kombinują – każdy na miarę swoich możliwości i talentów, jakie dała im natura.
Tego dnia w Gdańsku napotkałam także innego mężczyznę. Pan był z gatunku tych „ogorzałych”. Czerwony na twarzy, nos lekko napuchnięty, ciemne, gęste włosy. Pomimo, że był dość czysto ubrany, widać było, że lubi sobie pociągnąć. Siedział razem z kolegą, dość niepozornym człowiekiem na ławce przy ul. Długiej. Obok stało niewielkie pudełko pełne sztućców w nachalnie złotym kolorze. Nie przyjrzałam się im, przyznaję – nie moja bajka. Szłam z córką, jej chłopak na chwilę gdzieś zniknął, a my byłyśmy zajęte rozmową. Ów ciemnowłosy mężczyzna zawołał nas, żeby zwrócić na siebie naszą uwagę, próbował zareklamować swój towar – popatrzyłyśmy na niego, na biedniutkie pudełko pełne tandetnych widelców i noży… Uśmiechnęłam się uprzejmie i z szacunkiem, ale podziękowałam, grzecznie i łagodnym tonem stanowczo mówiąc „nie”. Jestem nauczona doświadczeniem – tacy ludzie potrafią przykleić się do człowieka, albo – nieodpowiednio potraktowani – znieważyć… różnie to bywa… W końcu też mają swoją dumę! Był piękny dzień i panował wspaniały nastrój, po co więc psuć to jakimś bezsensownym incydentem? Często widuję ludzi, którzy odmawiają niezbyt grzecznie i rodzą się z tego awantury. A przecież wystarczy właściwie okazać odrobinę szacunku dla człowieka, który próbuje coś zarobić. Próbuje wg swoich skromnych możliwości czy umiejętności zrobić coś ze swoim życiem. Możliwe, że te sztućce były kradzione. Ale może to była inwestycja? Ktoś – może on sam – zobaczył możliwość zarobku, w końcu turyści w Gdańsku kupią wszystko – może tak. I zainwestował w te sztućce jakieś pieniądze w nadziei na zarobek… Ja nie jestem turystką. Nie potrzeba mi też złotych sztućców. Ale mam potrzebę okazywania sobie wzajemnego szacunku i bycia po prostu życzliwą dla innych. Ten pan miał chyba podobne podejście do ludzi jak i ja – uśmiechnął się, życzył dobrego dnia i wszystkiego dobrego, wyraźnie miał chęć pogadać, pokazać się z dobrej strony, być miłym… po prostu był miły.
Odwróciłam się i wesoło odwzajemniłam jego życzenia, życząc mu jeszcze dobrej sprzedaży.
Przypomniał mi człowieka, którego znałam w dzieciństwie – pana B. To był znakomity szewc. Pracował w zakładzie moich rodziców. Niezwykle zdolny człowiek, robił piękne buty! Tak mawiała mama, ja byłam za mała, żeby samej to ocenić, choć już jako dorosła widziałam zrobione przez niego buty – cudo! Pan B. przy całym swoim sympatycznym charakterze, miłym i uprzejmym obejściu, był niestety… pijakiem. Czy inaczej – alkoholikiem. Bywało, że jak szedł w cug, to go i ze dwa tygodnie nie było w pracy. Mama zawsze go przyjmowała z powrotem, bo kiedy nie pił, pracował jak się patrzy, a klienci byli zachwyceni, gdyż z beznadziejnie zniszczonymi butami, nadającymi się tylko do wyrzucenia potrafił zdziałać cuda… Był tez inny szewc – pan K. Też zdolniacha. I też pijak. Obaj jednak byli fajnymi ludźmi. Zniszczonymi, zniewolonymi przez alkohol, wywodzącymi się z takich środowisk. Próbowali nie pić, ale im się nie udawało… zdarzało się, że lądowali w więzieniu. Obu cechowała uczciwość. Specyficzna chyba, ale swój honor mieli, absolutnie! I za dobre traktowanie, za dobre słowo, za zwyczajny szacunek odpłacali się tym samym. I wiernością.
Mama zawsze ich traktowała dobrze, nawet, jak zawiedli. Byli jej za to wdzięczni i kiedy nie pili, naprawdę odpłacali się jak tylko mogli.
Czułam się z nimi bezpiecznie. Wyrosłam wśród tych ludzi i dzięki temu wzorem mamy staram się okazywać szacunek im podobnym i mam zrozumienie dla pewnej ich słabości, nieporadności. To są ludzie. W czymś im się nie powiodło. Należy im się szacunek. I już. Człowiek na Długiej był jak pan B., jakiego zapamiętałam z dzieciństwa – wiecznie podpity, ale ciepły, grzeczny… z nadzieją wyglądający jutra, próbujący sprzedający towar, na jaki go stać.
W sumie wszyscy jesteśmy podobni. Każdy z nas ma swoje złote sztućce… Każdy coś próbuje sprzedać wierząc, że inni to kupią, a nam będzie dzięki temu lepiej. Nawet, jeśli walutą jest uwaga drugiego człowieka.
Serdeczności –
Magda
PS.: chciałam dodać jakieś zdjęcie, ale… ni znalazłam żadnego… wszystkie wydały mi się niestosowne