O gongach – jubileusz 10 lat

O gongach – jubileusz 10 lat

Właśnie niedawno sobie uświadomiłam, że w tym roku mija 10 lat. 10 lat odkąd na serio działam w temacie mis tybetańskich. Rok 2007 był dla mnie ważny pod tym względem. To był rok ogromnych przemian. Moich osobistych przemian. Rok, w którym przewróciłam do góry nogami całe moje życie. Rok, w którym postawiłam bardzo mocno na siebie i swoją moc. Kiedy stwierdziłam, że mogę żyć  inaczej niż inni, że nie muszę się dostosowywać, naginać (w każdym razie nie w tym stopniu, w jakim było to dotychczas), że MOGĘ.

A co mogłam? A, chociażby spełnić swoje marzenie z wczesnej młodości o uzdrawianiu dźwiękiem. Albowiem, okazało się, że są tacy ludzie, którzy mieli podobne spostrzeżenia, jak ja. Ponieważ ja, kiedy śpiewałam, zauważałam wiele pozytywnych zmian u siebie i moich bliskich, którzy słuchali mojego śpiewania. Już jako dziecko czułam, że dźwięk jest czymś więcej. Czułam go niemal  namacalnie, był dla mnie realny, mogłam go dotykać. A skoro tak, skoro dźwięk mnie dotykał i robił mi przyjemność, odejmował ból (np. ból głowy, lub brzucha)  albo sprawiał ból (np. pisk hamującego pociągu), to znaczy, że działa na człowieka fizycznie i można to wykorzystać. W tamtych czasach był bardzo nikły dostęp do literatury  na ten temat i nie miałam pojęcia, że są ludzie, którzy też to badają (Peter Hess, Alfred Maman). Nie miałam pojęcia, że tak jest, jak myślałam! To znaczy ja to czułam i dla bliskich wykorzystywałam, ale nie na szerszą skalę. Bałam się trochę, że zostanę uznana za wariatkę, choć nawet moja Pani Profesor od śpiewu przyznawała, że coś w tym jest, w dźwięku, że ona też obserwuje czasem cuda. Potem był długi czas, kiedy w pewien sposób zostałam odcięta od tego wszystkiego. Od śpiewania, od duchowości. Tak – i to niestety  ja sama pozwoliłam na to. Ale taka była najwyraźniej moja droga do celu, trochę wyboista i trudna, ale… najważniejsze, ze we właściwym kierunku. Tamte doświadczenia, choć trudne, doprowadziły mnie do naprawdę kiepskiego stanu fizycznego i – przede wszystkim – psychicznego, stały się jednak dla mnie… Trudno mi powiedzieć czym się stały. Na pewno kopalnią wiedzy o sobie. Sięgnęłam wtedy dna. Swojego dna. I miałam do wyboru – zostać  na tym dnie  i powoli usychać, albo… wrócić do siebie. Wybrałam to drugie. Z umiłowania życia, ale przede wszystkim z miłości do dzieci. Dla nich postanowiłam odzyskać siebie, gdyż uznałam, że zasługują na to, żeby mieć szczęśliwą matkę. Uznałam, że zasługują  na to, żeby im pokazać, że MOŻNA INACZEJ. I zrobiłam to. Wymagało sporo determinacji , samozaparcia, bałam się jak nie wiem, bo stawiałam wszystko  na jedną kartę, ale gdzieś w głębi ducha wiedziałam, że dobrze robię! Że jestem  na właściwej ścieżce! A wiadomo, jak jesteś  na właściwej ścieżce, to Wszechświat Ci sprzyja! I tak właśnie było! Znajdowały się znikąd pieniądze, okazje, pomocni ludzie. I to się wtedy działo. Wystarczyło się odważyć! Codziennie tego doświadczam.

Niestety, moje ciało w czasie posuchy mocno ucierpiało i echa tego odczuwam do tej pory, ale – dzięki powrotowi do siebie  i niekonwencjonalnej pracy z dźwiękiem niesamowicie podkręciłam woje zdrowie!  Dzięki temu, w jakim byłam wówczas stanie (bardzo złym, były chwile, kiedy nie mogłam chodzić), mogłam obserwować, jak dźwięk  na mnie działa.

A był to czas, kiedy jeździłam  na kursy i koncerty do Leszka Angulskiego oraz do centrum Petera Hessa „Acama”, a także na kurs uzdrawiania głosem (moja działka, moje marzenie!) Shirley Rodin!

Na tych wszystkich kursach spotkałam bardzo wielu wspaniałych ludzi – z niektórymi jestem wciąż w kontakcie i to jest wspaniałe, niektórzy niestety zniknęli z mojego życia. Wszystkie te osoby sprawiły jednak, że uwierzyłam w siebie. Wspierali  mnie w trudnych chwilach, mówili, że mam nie schodzić z tej drogi, nie wolno mi! Jestem tym wszystkim ludziom bardzo głęboko wdzięczna i niezwykle często myślę o nich z wielką serdecznością, bo – uratowali mi życie. Dziękuję Wam za to!

Na tych kursach zobaczyłam, że nie jestem sama. Zobaczyłam, że ludzi podobnych do mnie jest więcej, że ścieżka jest już dobrze wydeptana i mogę nią po prostu iść. Co też czynię od ponad 10 lat.  I Wszechświat mi sprzyja!

W czym – zapytacie? Ano, choćby w zdobyciu pieniędzy  na misy. I potem na więcej mis i wymarzone gongi. To jest bardzo kosztowna sprawa. Ja nie miałam po prostu szans na zdobycie potrzebnej kwoty na choćby jedną misę. Tak mi się zdawało… Ale w 2006 r. zaczęłam sobie płacić ubezpieczenie na emeryturę, miesięcznie grosze, ale jak się okazało… po kilku miesiącach coś pomieszałam z wpłatami i ubezpieczalnia nagle mi przysłała pieniądze. Listonosz mi je przyniósł, a ja nie dostałam wcześniej żadnego wyjaśnienia – nic. A za tydzień był kurs gry  na misach, na który  nie mogłam pójść, bo nie miałam  na to zwyczajnie funduszy. I nagle się znalazły! Powiem więcej – nie dość, że opłaciłam kurs, to kupiłam mój pierwszy zestaw trzech mis i zostało mi niecałe 10 zł – na powrót do domu – akurat tyle ile kosztował przejazd. Niesamowite! Od tej pory śmieję się, że to jest moja emerytura. Ale czyż nie można powiedzieć, że Wszechświat mi sprzyjał? Doprowadził do „pomyłki”, która, jak się okazało, nią nie była – to był wówczas jedyny legalny i dostępny  dla mnie sposób na zdobycie potrzebnej gotówki  na rozpoczęcie Nowego Życia, Powrotu do Siebie.

Potem, już w 2007 roku pojechałam na kursy do Acama i z Shirley Rodin (już uzbierałam pieniądze sama, bo uwierzyłam, że warto i dam radę), a w czerwcu 2007 roku ukończyłam kursy w Akademii Dźwięku Petera Hessa!

W tak zwanym międzyczasie trafiłam  na unijny kurs aktywizujący kobiety po 30 roku życia – byłam PIERWSZĄ kursantką, która podpisała umowę. A po przejściu kursu i złożeniu wniosków DOSTAŁAM PIENIĄDZE Z UNII EUROPEJSKIEJ NA ROZPOCZĘCIE DZIAŁALNOŚCI. Choć szanse miałam naprawdę bardzo marne, bo nie rokowałam wielkich dochodów…. Ale dostałam! I mogłam kupić potrzebny mi, WYMARZONY sprzęt, czyli gongi i misy! I stojaki, pałki, wszystko, co potrzebne!

Także, Proszę Państwa, jak się okazuje, warto marzyć i inwestować w te marzenia energię! Warto się odważyć!

Gongi nabyłam we wrześniu. Ależ ja byłam szczęśliwa! Od tej pory od częściej lub rzadziej (miałam też sporą przerwę niestety) gram  dla Was. Niedługo wznowię indywidualne masaże dźwiękiem, bo bardzo mi tego brakuje, takiego bezpośredniego oddziaływania  na Was. Chociaż uwielbiam grać dla Was koncerty, naprawdę – i to nie jest kokieteria, czy zwykły biznes.

Konkludując – uświadomiłam sobie, że to już tyle czasu! Kawał czasu!  Kawał doświadczania i mojego własnego zdrowienia, a także patrzenia na zdrowienie innych.

A w tym roku jubileusz, jak się okazuje i też pewnie bym o tym nie myślała, gdyby nie to, ze musiałam poszukać jakieś dokumenty i trafiłam  na moje certyfikaty… jak to Wszechświat sprzyja ☺

Kochani, wobec tego ogłaszam ten rok moim świętem!

O PEŁNI W SKORPIONIE

O PEŁNI W SKORPIONIE

Pełnia nadeszła. Co oznacza, pisałam we wczorajszym poście. A jak ja ją widzę?

Dziewczyna w pełni skoncentrowana wciąż siedząc do nas tyłem wyciąga zza pleców miecz z pochwy. Patrzący to widzi i odczuwa zagrożenie. Co zrobi dziewczyna?  Zakryła się nieco tkaniną, to może świadczyć, że to jakiś krwawy rytuał… komu rozpruje brzuch? Nie widać jej twarzy, nie wiadomo kim jest, to tajemnica. Co się na niej maluje? Koncentracja, czy żądza zemsty? Taki jest Skorpion. Nie wiadomo co zrobi, jest nieobliczalny. Stwarza zagrożenie. Dziewczyna jest gotowa na nieuchronne. Śmierć lub walkę. A Ty?

Pamiętaj, nie ma półśrodków. Ale po każdej mrocznej nocy nadchodzi dzień.

O PEŁNI I NOWIU KSIĘŻYCA W SKORPIONIE

O PEŁNI I NOWIU KSIĘŻYCA W SKORPIONIE

Wymedytowałam dziś pełnię i nów w Skorpionie. Obie rosły we mnie jakiś czas, bo odkąd zaczęłam malować pełnie i nowie Księżyca, te moje Luny, troszkę wcześniej się przygotowuję do nich. I zrodziła się z tego historia.

Jaka jest ta pełnia? Mój nów w Skorpionie, to dziewczyna, Japonka, zaglądająca w czeluść pod nią. Jest odwrócona tyłem, kryje się przed patrzącym, ukrywa twarz. Obok niej stoi katana. Japońskie narzędzie niosące śmierć. Śmierć jest kwintesencją Skorpiona. Tak jak i transformacja. Zmiana. Nieuchronna. Nieubłagana i bezwzględna. Skorpion zawsze nas do czegoś przymusi – przeważnie do radykalnych kroków. Postawi pod ścianą i daje mały wybór – albo to zrobisz, albo kula w łeb. Postawi  nad przepaścią i mówi: skacz! I albo zginiesz, albo – przetransformujesz się ( np. swoje myślenie o sobie) i wzbijesz się wysoko – tak zresztą wygląda śmierć – ciało ginie, a dusza ulatuje. Wniosek z tego taki, że być może to czas rezygnacji z dotychczasowego status quo na rzecz innego. Ludzie boją się zmian, ale Skorpion nas do nich zmusza i to powoduje rozwój. Skorpion mówi: walcz, bo sam zginiesz! Ale z ukrycia, nie odkrywaj wszystkich swoich kart. Nie odsłaniaj twarzy i gardy. Bądź zawsze w pogotowiu i skupiony. Obserwuj i analizuj.  Kumuluj energię, zasoby.

Skorpionowa Luna jest skoncentrowana. Obserwuje. Zastanawia się, co  ma zrobić. Katana sugeruje… może popełni samobójstwo? A może czai się, by w odpowiednim momencie zabić, unieszkodliwić wroga? W nowiu się przygotowuje, zbiera siły, kumuluje energię. W pełni…. Zobaczycie sami.

Pełnia w Skorpionie może skłaniać  nas do radykalnych kroków. Zapewne umrze coś w naszym życiu – może to być idea, pomysł, znajomość (niestety również fizyczne zgony mogą się nasilić wg mnie). Spiski i mafijne zagrania będą na porządku dziennym. Pilnujcie tajemnic, ale i konta w banku, czy portfela. Kumulujcie pieniądze, jakieś skarby, wartościowe rzeczy. Kumulujcie i strzeżcie cennych rzeczy (informacja też jest cenna). Skorpion będzie ich zazdrośnie strzegł. Zazdrości i jej aktów też się strzeżcie! Lepiej oprzeć się w tej pełni na zaufaniu, ale – nie wolno zawieść tego zaufania, bo może spotkać straszna zemsta – katana pójdzie w ruch! Możecie dać się ponieść silnym namiętnościom, o dużych amplitudach. Ważny stanie się seks, być może odważycie się  na coś, czego do tej pory nie robiliście? Ważne by robić to z kimś, komu bezgranicznie ufamy. Ryzykowne zachowania. Tak to też w pełni księżyca może Was dotyczyć – albo dla odmiany ekstremalne zabezpieczanie się.

Tak więc nadciąga mroczny czas. Ale nie poddawajcie się beznadziei i bezsensowi, choć te mogą Was ogarniać. Bo tak jak po zimie przychodzi wiosna i lato, a po nocy dzień, tak po pełni w Skorpionie przyjdzie jaśniejszy i pogodniejszy czas. Być może będzie to dla Was czas uzdrowień. Obserwujcie, analizujcie i transformujcie w sobie to, co te uczucia Wam przynoszą. Każda zmiana przynosi odrodzenie. Odnowę. Las po pożarze się odradza. I Ty się odrodzisz, drogi Czytelniku.

A na razie koncentruj się na ważnych sprawach, odcinaj to, co już umiera i jest niepotrzebne, regeneruj siły. Transformuj siebie. Pamiętaj, tu nie ma półśrodków. Tu jest albo czarne, albo białe. Albo życie albo śmierć. To bezwzględny czas. Czas, który – odpowiednio użyty – wzmocni Cię.

Ps. Moim zdaniem to dobry czas na regenerującą głodówkę. Warto zacząć już dziś.

Więcej pełni i nowiów na Facebooku 🙂

O TYM JAK  NAWIĄZUJĘ KONTAKT Z TWOJĄ ENERGIĄ PRZY MALOWANIU ANIOŁA LUB MANDALI DUSZY

O TYM JAK NAWIĄZUJĘ KONTAKT Z TWOJĄ ENERGIĄ PRZY MALOWANIU ANIOŁA LUB MANDALI DUSZY

Wiele osób pyta mnie, skąd wiem – malując Mandalę Duszy, czy Anioła Duszy – skąd biorę informację, jak  ja to robię? Jak nawiązuję kontakt przy malowaniu Mandali czy Anioła?

Odpowiedź nie jest tak jednoznaczna, jak bym chciała, ale to dlatego, że wędrówki duchowe i kontakty z Duchem nie są takie oczywiste.

Głównym narzędziem, jakiego używam, jest mocno wyćwiczona intuicja. Otóż mam zdolność „podłączania” się w odpowiedni nurt energii i wyszukiwania właściwej osoby. W momencie, kiedy zamawiasz obraz, załóżmy dla siebie, to jest to proste o tyle, że moja energia nawiązuje kontakt z Twoją energią i już tu mam pewną informację na Twój temat. Ponieważ, jak wiadomo, energia podąża za uwagą.  Jeśli ją koncentruję na Tobie, to siłą rzeczy Cię wyszukuję, Twoja energia przyciąga moją i na odwrót. Dodatkowo proszę zazwyczaj o datę urodzenia i jest ona takim „zawężaczem”, energetycznymi danymi dla mojego wewnętrznego GPS –a, potwierdzeniem, że wyszukuję tę konkretną osobę (chyba, że znam tę osobę dobrze osobiście, to data urodzenia nie jest potrzebna, bo po prostu mam już „adres”). Jeśli zamawiasz obraz dla kogoś,  to Ty masz energetyczne połączenie do tej osoby u siebie w swoim polu energetycznym,  a z doświadczenia wiem, że ludzie zamawiają Anioła dla osób bliskich, więc ta energia w polu energetycznym zamawiającego jest dość silna. I znów data urodzenia i imię są „potwierdzeniem” W końcu ile znasz osób o imieniu nawet tak popularnym, jak np. Ania, ale urodzonych konkretnego dnia? I dla ilu chcesz zamówić obraz? Koncentrujesz uwagę  na tej jednej, konkretnej, a to tak, jakbyś mojej energii pokazywał ją palcem 🙂 To jest kwestia przyciągania się wzajemnego energii i właśnie twierdzenia, że energia podąża za uwagą. Zdarza się jednak czasem, że nie mam dostępu do danej osoby – ta osoba musi wyrazić duchową zgodę  na wejście w jej pole – świadomość tu nie ma nic do rzeczy, człowiek ma często inne wyobrażenia na swój temat niż jego Duch (nazwę to tak), który „widzi” więcej i szerzej. Zgoda musi być wyrażona przez Ducha tej osoby. Opiera się to  na założeniu, że nie zawsze wiemy, co jest nam  naprawdę potrzebne, świadomie sobie coś tam wymyślamy, mamy jakieś tam  wyobrażenia na swój temat, ale ponieważ większość ludzi jest odciętych od Ducha, to nie słyszy jego podszeptów. Ja niestety też sama tym grzeszę 😉  Często zdarzało mi się, że świadomie człowiek zakazywał ingerencji, a dostawałam informacje „Odgórne”, że pomoc pilnie potrzebna! Powoduje to dylematy moralne, ale nauczyłam się, że jak się sprzeciwiam Górze, to ktoś  cierpi. Czasem proszę moich duchowych opiekunów o wstawiennictwo u opiekunów osoby, „nad którą” pracuję.  Jeśli jest zgoda  z Góry, można malować, a nawet uzdrawiać. Bardzo rzadko jednak zdarza się, że nie ma tej zgody 🙂 Ale też można ją wyprosić, wymodlić. Jednak najważniejszą zasadą jest tu szacunek.

Można to wyszukiwanie porównać do podążania za zapachem. Jest to również podobne do pracy przewodnika. Aby spotkać się z Duchem, muszę wykonać podróż duchową. To jest jak podróż do obcego kraju – jeśli jeździsz dokądś często – masz swoje kontakty, wiesz gdzie i co załatwisz, nawet rozumiesz język, a na pewno kulturę tego kraju. I – jeśli dobrze „wejdziesz” w środowisko – możesz stać się przewodnikiem, bo już wiesz, jak, co, gdzie i dlaczego. Wiesz, gdzie się kierować, a jak nie, to masz pomysł, jak się tego dowiedzieć. I podobnie jest z moimi podróżami i kontaktami duchowymi.

Oczywiście, jak do każdej podróży, także do tej trzeba się przygotować. Moim przygotowaniem jest medytacja – preferuję dźwiękową, najlepsze przekazy mam wtedy, kiedy śpiewam, przy okazji „ładuję” Mandalę czy Anioła dodatkową energią, energią dźwięku.  W trakcie malowania śpiewam, nucę, mruczę… to pomaga mi utrzymać koncentrację i właściwy kierunek.

Bardzo lubię te moje podróże duchowe. Są bardzo przyjemne. Przyjemne jest też obcowanie, spotykanie czyjegoś Ducha, czyjejś Energii, wyczuwanie jej, poznawanie. To jest fascynujące! Wracam nieco zmęczona, ale jest to zmęczenie odświeżające, jak po całym dniu relaksu  na świeżym powietrzu z przyjaciółmi. Często „przywożę pamiątki z podróży”, a właściwie „pocztówki”, „widokówki” – czyli przekazy dla danej osoby. Od początku mojej drogi nie raz zafascynowana przekonuję się o tym, że informacje, jakie dostaję są prawdziwe i można je zweryfikować. Dotyczą często zdrowia, tego, na co trzeba zwrócić uwagę (często to jest najłatwiejsze do zweryfikowania), ale też wartości duchowych, czy kierunku, jaki należy obrać w życiu lub co jest obciążające i należy już się tego pozbyć. Wiele razy słyszałam: „tak, właśnie tego mi w życiu brakuje, skąd wiedziałaś?!”. I właśnie po to maluję dla Ciebie Mandale Duszy i Anioły Duszy. Po to, byś mogła (mógł) otrzymać wsparcie, gdyż pracując z Twoją Energią, malując, przelewam to wsparcie na papier. Nasycam papier poprzez kolor, kształt (lub jego brak) tym, czego Ci potrzeba, Energią wspierającą. Ukierunkowującą. Obraz staje się wówczas ogniwem łączącym, mostem pomiędzy Twoją świadomością i Duchem. Takim Oknem na Twojego Ducha. Oknem wychodzącym  na ogród Twojej duchowości. Łatwiej Ci wówczas podłączać się do tej energii i stymulować siebie do rozwoju, do życia w Duchu i z Duchem, ze sobą w zgodzie i radości.

Mam nadzieję, że zaspokoiłam Twoją ciekawość!

O NAUCE ŚPIEWU

O NAUCE ŚPIEWU

Według piosenki rewelacyjnie zinterpretowanej przez Jerzego Stuhra „śpiewać każdy może, jeden lepiej, a drugi gorzej”.

Wiadomo, nie każdy został obdarzony niezwykłym talentem lub głosem. Tak jak nie każdy umie policzyć deltę z matematyki (ja nie umiem), czy napisać program komputerowy, albo gotować…  nie każdy z nas jest Gordonem Ramseyem, czy Robertem Makłowiczem, ale większość z nas coś tam gotuje i nawet czerpie z tego radość, prawda?

Podobnie jest ze śpiewaniem 🙂 Tak, tak!

Każdy z nas ma jakiś głos. Oprócz osób niemych – bardzo przepraszam, jeśli ktoś poczuje się urażony…  Natura czasem bywa nieubłagana i pozbawia nas pewnych atrybutów… za to obdarza innymi!

Wszyscy pozostali jednak jakiś głos mają. I w ten, czy inny sposób go używają. Mogą również do śpiewania!

Są ludzie, którzy z radością śpiewają pod prysznicem, przy goleniu, gotowaniu. Nie mają pojęcia jak to robić, ale śpiewają, a to śpiewanie sprawia im radość. I wiecie co? To jest w tym wszystkim najważniejsze! Radość i to, że ktoś chce coś swoim śpiewem przekazać. Czy Sting ma głos? Jego fani powiedzą (w tym ja!), że  tak! I to jaki! Cudownie chropawy… Właśnie, chropawy. Niby nie nadający się do śpiewania, a to jest atut Stinga.  Jak również wielu innych ludzi 😉 często słyszę stwierdzenia typu „nie, ja nie mam głosu” lub „mój głos nie nadaje się do śpiewania”, „nikt by nie chciał mnie słuchać”… Niezwykle często są to stwierdzenia obiektywnie nieprawdziwe. Subiektywnie – osoby, które tak uważają, często chciałyby móc pozwolić sobie na luksus śpiewania i bycia wysłuchanym i pochwalonym! Luksus, powiedziałam? W ich mniemaniu – tak. A tak  naprawdę to żaden luksus! Spójrzmy np. na BARDZO podziwianą przeze mnie piosenkarkę – Kate Bush. Głos? Tak  naprawdę taki sobie (Kate wybacz!), ale… ale interpretacja, prowadzenie głosu, wyrażanie siebie tym głosem, JEJ EKSPRESJA – GENIALNE! Charyzmatyczne!

Każdy może śpiewać. Tylko nasze przekonania nas ograniczają!

Jeśli chcesz śpiewać, to warto znaleźć osobę, przy której będziesz się czuć bezpiecznie (w końcu śpiewając ukazujemy swoje wnętrze, duszę), która – oprócz tego, że pokaże Ci drogę JAK ŚPIEWAĆ w sensie technicznym – pomoże Ci uporać się z lękami, wstydem, nieśmiałością. Bo śpiewanie to czynność intymna i wymaga odpowiedniego, indywidualnego podejścia, empatii i zrozumienia.

Ja nie oceniam. WSPIERAM. Cieszę się, jeśli ktoś robi krok do przodu, jeśli ktoś chce spełniać swoje marzenia.

Może się zdarzyć, że zapragniesz zasięgnąć porady, jak to robić. U kogo?. U  nauczyciela śpiewu. U trenera.

Możesz mnie nazywać nauczycielem śpiewu, kołczem (z ang. couch – osoba, która wspiera w rozwoju), trenerem. Taaaak, śpiewanie, to wielka radość, najpiękniej śpiewa się sercem (można wydawać z siebie piękne dźwięki, które nic nie znaczą, nic nie poruszają w słuchaczach, lub śpiewać przejmująco, choć czasem nawet zafałszować), ale to również  nieustanny trening.

I na tym polega nauka śpiewu. Na nieustannym treningu. Nie tylko strun głosowych. Na nieustannym treningu samego siebie, swojej woli, charakteru, swojego  nastawienia – oby jak  najradośniejszego i pozbawionego spięć!

Śpiewać każdy może, ale trzeba też zaznaczyć, że nikt nie nauczył się tego na kilku lekcjach.  Nauka śpiewu to proces. Zależy jeszcze, co chce się osiągnąć. Czy ma to być forma zabawy, żeby sobie poprawić humor, żeby spróbować czegoś nowego w życiu, czy podejmujemy decyzję, że faktycznie – chcemy wytrenować głos, nauczyć się techniki… i jeśli mamy zamiar nauczyć się śpiewać już bardziej profesjonalnie, to trzeba założyć, że lekcje muszą być regularne, trzeba uzbroić się w cierpliwość – tu konieczne są wytrwałość oraz czas.

Warto jednak w ogóle spróbować i skorzystać choćby z nauki prawidłowego oddechu, czy prowadzenia głosu.  To sprawi, że będziesz się czuć pewniej i swobodniej.

A czasem możemy po prostu porozmawiać.

Zrób krok ku kolejnej przygodzie swojego życia i zacznij śpiewać! Jeśli chcesz – pomogę Ci w tym.

Pomagam w przygotowaniach do konkursów, uczę śpiewu i interpretacji, ale przede wszystkim uczę, jak odkryć siebie poprzez śpiew.

Proponuję:

  • naukę śpiewu
  • naukę prawidłowego oddychania
  • naukę relaksacji i samouzdrawiania przy użyciu własnego głosu – warsztaty grupowe i indywidualne. 

Dla dorosłych, młodzieży i dzieci.

 

Grafika znaleziona w internecie.

 

Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.