utworzone przez Magdalena Pfeifer | kwi 30, 2017 | Aktualności, Kilka Słów o...
Według piosenki rewelacyjnie zinterpretowanej przez Jerzego Stuhra „śpiewać każdy może, jeden lepiej, a drugi gorzej”.
Wiadomo, nie każdy został obdarzony niezwykłym talentem lub głosem. Tak jak nie każdy umie policzyć deltę z matematyki (ja nie umiem), czy napisać program komputerowy, albo gotować… nie każdy z nas jest Gordonem Ramseyem, czy Robertem Makłowiczem, ale większość z nas coś tam gotuje i nawet czerpie z tego radość, prawda?
Podobnie jest ze śpiewaniem 🙂 Tak, tak!
Każdy z nas ma jakiś głos. Oprócz osób niemych – bardzo przepraszam, jeśli ktoś poczuje się urażony… Natura czasem bywa nieubłagana i pozbawia nas pewnych atrybutów… za to obdarza innymi!
Wszyscy pozostali jednak jakiś głos mają. I w ten, czy inny sposób go używają. Mogą również do śpiewania!
Są ludzie, którzy z radością śpiewają pod prysznicem, przy goleniu, gotowaniu. Nie mają pojęcia jak to robić, ale śpiewają, a to śpiewanie sprawia im radość. I wiecie co? To jest w tym wszystkim najważniejsze! Radość i to, że ktoś chce coś swoim śpiewem przekazać. Czy Sting ma głos? Jego fani powiedzą (w tym ja!), że tak! I to jaki! Cudownie chropawy… Właśnie, chropawy. Niby nie nadający się do śpiewania, a to jest atut Stinga. Jak również wielu innych ludzi 😉 często słyszę stwierdzenia typu „nie, ja nie mam głosu” lub „mój głos nie nadaje się do śpiewania”, „nikt by nie chciał mnie słuchać”… Niezwykle często są to stwierdzenia obiektywnie nieprawdziwe. Subiektywnie – osoby, które tak uważają, często chciałyby móc pozwolić sobie na luksus śpiewania i bycia wysłuchanym i pochwalonym! Luksus, powiedziałam? W ich mniemaniu – tak. A tak naprawdę to żaden luksus! Spójrzmy np. na BARDZO podziwianą przeze mnie piosenkarkę – Kate Bush. Głos? Tak naprawdę taki sobie (Kate wybacz!), ale… ale interpretacja, prowadzenie głosu, wyrażanie siebie tym głosem, JEJ EKSPRESJA – GENIALNE! Charyzmatyczne!
Każdy może śpiewać. Tylko nasze przekonania nas ograniczają!
Jeśli chcesz śpiewać, to warto znaleźć osobę, przy której będziesz się czuć bezpiecznie (w końcu śpiewając ukazujemy swoje wnętrze, duszę), która – oprócz tego, że pokaże Ci drogę JAK ŚPIEWAĆ w sensie technicznym – pomoże Ci uporać się z lękami, wstydem, nieśmiałością. Bo śpiewanie to czynność intymna i wymaga odpowiedniego, indywidualnego podejścia, empatii i zrozumienia.
Ja nie oceniam. WSPIERAM. Cieszę się, jeśli ktoś robi krok do przodu, jeśli ktoś chce spełniać swoje marzenia.
Może się zdarzyć, że zapragniesz zasięgnąć porady, jak to robić. U kogo?. U nauczyciela śpiewu. U trenera.
Możesz mnie nazywać nauczycielem śpiewu, kołczem (z ang. couch – osoba, która wspiera w rozwoju), trenerem. Taaaak, śpiewanie, to wielka radość, najpiękniej śpiewa się sercem (można wydawać z siebie piękne dźwięki, które nic nie znaczą, nic nie poruszają w słuchaczach, lub śpiewać przejmująco, choć czasem nawet zafałszować), ale to również nieustanny trening.
I na tym polega nauka śpiewu. Na nieustannym treningu. Nie tylko strun głosowych. Na nieustannym treningu samego siebie, swojej woli, charakteru, swojego nastawienia – oby jak najradośniejszego i pozbawionego spięć!
Śpiewać każdy może, ale trzeba też zaznaczyć, że nikt nie nauczył się tego na kilku lekcjach. Nauka śpiewu to proces. Zależy jeszcze, co chce się osiągnąć. Czy ma to być forma zabawy, żeby sobie poprawić humor, żeby spróbować czegoś nowego w życiu, czy podejmujemy decyzję, że faktycznie – chcemy wytrenować głos, nauczyć się techniki… i jeśli mamy zamiar nauczyć się śpiewać już bardziej profesjonalnie, to trzeba założyć, że lekcje muszą być regularne, trzeba uzbroić się w cierpliwość – tu konieczne są wytrwałość oraz czas.
Warto jednak w ogóle spróbować i skorzystać choćby z nauki prawidłowego oddechu, czy prowadzenia głosu. To sprawi, że będziesz się czuć pewniej i swobodniej.
A czasem możemy po prostu porozmawiać.
Zrób krok ku kolejnej przygodzie swojego życia i zacznij śpiewać! Jeśli chcesz – pomogę Ci w tym.
Pomagam w przygotowaniach do konkursów, uczę śpiewu i interpretacji, ale przede wszystkim uczę, jak odkryć siebie poprzez śpiew.
Proponuję:
- naukę śpiewu
- naukę prawidłowego oddychania
- naukę relaksacji i samouzdrawiania przy użyciu własnego głosu – warsztaty grupowe i indywidualne.
Dla dorosłych, młodzieży i dzieci.
Grafika znaleziona w internecie.
utworzone przez Magdalena Pfeifer | lut 19, 2017 | Aktualności, Kilka Słów o...
KILKA SŁÓW O… O OGRANICZENIACH.
Każda droga, niekrzywdząca, która pomaga nam odkryć siebie, jest dobra. Jest to również droga rozpoznawania własnych ograniczeń.
W szeroko rozumianej duchowości mówi się, że ograniczenia nie istnieją, przynajmniej tak można niektóre nauki zrozumieć. Wiele razy słyszymy, że ograniczenia są tylko w naszych głowach, że możemy wszystko, co tylko zechcemy… Bardzo często wierzymy w to i w zdrowy sposób jesteśmy dzięki temu w stanie osiągnąć dobrostan. I to jest wspaniałe! Ostatnio zdarzyło mi się prowadzić na fejsbuku rozmowę, często się to zdarza, ale ta konkretna doprowadziła mnie do pewnych refleksji, które miałam długi czas pod skórą i teraz domagają się ujrzenia światła dziennego. Wyartykułowania ich. Stąd ten artykuł (albo felieton, ale jak zwał tak zwał).
To jest cudowne, kiedy możemy pokonać swoje ograniczenia. Ale czy jesteśmy w stanie pokonać wszystkie? I czy to jest konieczne? Czy na pewno przyniesie nam to dobrostan?
Na początek trzeba rozważyć jakie mamy ograniczenia. Na pewno społeczne, własne, osobiste lęki, lęki odziedziczone po przodkach, wkręty różnego rodzaju, jakie sami sobie zafundowaliśmy, bądź uwierzyliśmy w jakąś opinię o nas. Ograniczenia narzucone nam przez rodzinę, kraj, w jakim żyjemy, system prawa obowiązujący tam, gdzie jedziemy, szkołę, pracodawcę, stan majątkowy, przyjaciół i wiele innych. Ograniczenia systemu wartości. Niektóre z tych ograniczeń nakładamy na siebie sami (jeśli kocham, to nie zdradzam ukochanej osoby, jestem godna/godzien zaufania, to nie zdradzam powierzonych mi tajemnic). A niektóre – i tu dochodzę do sedna – są nam nadane przez Naturę.
Samotnik, który nie lubi towarzystwa ludzi i woli spędzać czas sam ze sobą w lesie, czy pracowni majsterkowicza, nie stanie się duszą towarzystwa. Człowiek z obciętymi nogami nie zacznie nagle chodzić, ktoś, kto nie ma słuchu nie będzie wybitnym śpiewakiem, czy dyrygentem, ktoś, kto nie lubi wody nie będzie świetnym pływakiem. Tam, gdzie nie ma śniegu nie da się jeździć na łyżwach (ale uwaga, już na rolkach być może tak, chyba, że to pustynia, to powodzenia…), na nartach, tam gdzie wody są skute lodem, nie da się serfować. Owszem, można pokonać te ograniczenia w pewien sposób. Obejść je.
Wspomniany samotnik może się ośmielić i wyjść do ludzi, jeśli bardzo tego pragnie, pokonać np. nieśmiałość. Człowiek bez nóg może się poruszać przy pomocy protez, czy wózka, czyli być może nie musi być przykuty do łóżka i odosobniony. Może pracować, ćwiczyć, uprawiać sporty, często ekstremalne, ale jednak w ramach ograniczenia swojej niepełnosprawności. Piękna dziewczyna bez ręki może zostać modelką. Lub fotomodelką. Jeśli będzie miała dość determinacji i siły przebicia, żeby znaleźć projektanta, czy stylistę, który zdecyduje się zrobić z nią sesję – jeśli tak, to oboje pokonują ograniczenia i to jest fantastyczne! Niedawno widziałam w internecie taki pokaz mody, gdzie modelkami były dziewczyny z protezami, a niektóre z zespołem Downa. Wzruszyłam się, oglądając ten pokaz. Jest też wspaniały kalendarz z półnagimi mężczyznami, którzy bez wstydu – bo czegoż tu się wstydzić? – prezentowali swoje piękne ciała… uszkodzone w walce. Urwane granatem ramiona, nogi amputowane, bo zmiażdżone czymś… to byli weterani wojenni. Oni, ich protezy i ograniczenia, jakich przez to doświadczają. Modelkami są ostatnio również kobiety w rozmiarze XL i więsze i to jest bardzo dobry trend, bo rzeczywistość jest taka, że kobiety mamy rożnych rozmiarów, nie tylko 170cm w rozmiarze 34. Ktoś, komu „słoń nadepnął na ucho” mimo wszystko może cieszyć się muzyką, całym dobrodziejstwem, jakie niesie, może np. śpiewać. O ile jest wyrozumiały dla siebie i nie zje go ambicja, bo to bardzo drogo kosztuje – vide film „Boska Florence” o Florence Jenkins, śpiewaczce, która śpiewała, choć nie umiała… ale miała dużo pieniędzy, przyjaciół, niekoniecznie szczerych, lecz utrzymujących ją latami w przekonaniu o jej wspaniałości, kochającego męża, który opłacał recenzje, by ona była szczęśliwa, a przede wszystkim ona miała wielkie pieniądze i była urocza i hojna (teraz w dobie internetu… no, można oszukać trochę za pomocą osiągnięć techniki i dobrych współpracowników). Może nawet znaleźć grono podobnych sobie, którym nie będzie przeszkadzało, że jak będą grać, to niekoniecznie to się będzie zgadzało z tym, co w nutach…. Okazało się też, że mogą być bobsleiści na Jamajce, a tam nie ma śniegu i lodu! Nie było ich stać na zgrupowanie tam, gdzie można trenować. Pokonali jednak swoje ograniczenia i dzięki temu stali się sławni. Ich społeczność uwierzyła w nich, w ich marzenie i determinację i mogli pojechać na olimpiadę, ale trzeba przyznać, że ciężko na to pracowali!
Jednak, Czy Michael Jackson spełnił swoje marzenie i stał się „biały”? Osiągnął namiastkę tego, ale jaka była cena… czy samotnik będzie brylować na salonach? Czy „głuchy” będzie wybitnym muzykiem?
Jak się nad tym zastanowić, mamy pewne ograniczenia, których nie będziemy mogli pokonać. Są to ograniczenia nadane nam przez Naturę. Ja na przykład nie będę nigdy blondynką o wzroście 180 cm, mogę być blondynką, bo są farby do włosów, ale problem może być ze wzrostem. No i na pewno nie będę już młodsza. Ktoś, kto jest oschły z natury nie będzie wylewny, bo po prostu nie, co nie znaczy, że brak mu serdeczności, choć może i tak być. I wtedy nie ma co liczyć na odruchy serca. Ktoś, kto jest bardzo uczuciowy i płacze z byle powodu nie stanie się nagle opanowany i bezwzględny. Może jedynie w ramach swojej uczuciowości próbować jakoś to opanować.
Skała nie będzie wodą, choć ziemia może nasiąknąć wodą. Powietrze nie stanie się ogniem, choć może być gorące. Lód to nie ziemia. Ja nie jestem rybą, ty nie jesteś tygrysem, a sąsiadka nie jest kotem. Choć możemy mieć ich cechy, to jednak nimi nie jesteśmy. Nie jesteśmy też drzewami, czy kwiatami. Ani mrówkami. Jesteśmy ludźmi. I to jest nasze ograniczenie. Przez to, że nie jestem rybą, nie mogę oddychać pod wodą bez specjalnego sprzętu. Nie jestem przystosowana do tego.
Co nam daje ta wiedza? W mojej fejsbukowej rozmowie zadano mi pytanie „A coś ty się tak uparła kim nie będziesz? Popatrz kim jesteś!”. Moja odpowiedź? „Eliminacja tego czym lub kim nie jestem pomaga w odkryciu kim jestem 🙂 każda droga, która nie krzywdzi, a pomaga odkryć siebie jest ok”.
Tak, myślę, że świadomość własnych ograniczeń i pokonywania ich w zgodzie z tymi wszystkimi innymi ograniczeniami jakie mamy z Natury pomaga nam odkryć kim i czym jesteśmy. Pomaga nam odkryć naszą osobistą drogę rozwoju i mniej błądzić. Pomaga nam zastanowić się, czy to, co myślimy, że jest naszym ograniczeniem faktycznie nim jest i czy na pewno nie da się jakoś tego obejść? Wszystko, co pomaga nam się rozwijać i wzrastać jest korzystne. Zatem spójrzcie na swoje ograniczenia z miłością i podziękujcie im. Bo możliwe, że „głuchy” dyrygent nie byłby szczęśliwy z powodu wyśmiania i środowiskowego ostracyzmu (wyjątkiem oczywiście jest Beethoven, ale on ogłuchł, kiedy był już wybitnym kompozytorem i dyrygentem, to jest po prostu fenomen i tak naprawdę cierpiał mocno z powodu głuchoty). Za to może ma talent, który pomijał, goniony nierealnym marzeniem…
Naprawdę warto znać swoje realne ograniczenia. Te z Natury. Ograniczenia „nabyte” to już inna para kaloszy. Bo faktycznie, duchowe nauki to święta prawda, ograniczenia nie istnieją, ale w ramach tego, jak jest nasza natura. Pamiętajmy, że każdy z nas ma osobisty zestaw ograniczeń, ale też indywidualny zestaw talentów. Świetnym narzędziem pomagającym odkryć nasze talenty i ograniczenia jest astrologia. Dzięki ograniczeniom możemy dotrzeć do sedna tego kim jesteśmy i co tak naprawdę możemy robić w zgodzie z własną Naturą. Do czego nas stworzyła. Nasze ograniczenia nadają kierunek naszemu życiu. Są jak koryto rzeki. Tylko trzeba mądrze z tego korzystać.
Akceptujmy je, ale też sprawdzajmy, czy da się je pokonać, czy naprawdę tego pragniemy i co chcemy tym osiągnąć. Jeden sławę, a inny po prostu radość z robienia czegoś, co myślał, że nie można.
Konkluzja? Wszystko można. Możesz nauczyć się grać na instrumencie w dorosłym wieku i choć wielkiej kariery już pewnie nie zrobisz, gra może dać ci wiele radości i satysfakcji. Możesz pojechać na wycieczkę dookoła świata. Możesz nauczyć się malować i wytworzyć swój własny styl. Można naprawdę dużo. A nawet więcej J i nigdy nie jest za późno! Trzeba tylko chcieć, mieć w sobie dużo determinacji, pracować, nie zrażać się, po prostu robić swoje. Na zasadzie „tańcz tak, jakby nikt nie patrzył” i ciesz się tym.
A ja i tak nie będę wysoką blondynką. Chyba, że pojadę do krainy Pigmejów 😉
Jeśli podoba Ci się ten post, to po prostu podziel się nim ze światem 🙂 dzięki!
Mandala jest ilustracją pokonywania własnych ograniczeń. Autorstwa Magdaleny Pfeifer.
utworzone przez Magdalena Pfeifer | lip 4, 2016 | Aktualności, Kilka Słów o..., Koncerty i wystawy
19 czerwca 2016 był wielkim dniem dla wszystkich ludzi zainteresowanych jogą i jej różnymi odmianami! Światowy Dzień Jogi w Trójmieście! W gościnnych progach AWFiS można było wiele skorzystać i spróbować swoich sił na przeróżnych warsztatach prowadzonych przez nauczycieli z trójmiejskich szkół, ale nie tylko – mieliśmy też zagranicznych gości. W pobliżu centrum dowodzenia można było nakarmić ciało specjałami z foodtrucka Atelier Smaku Joli Słomy i Mirka Trymbulaka z Gdyni, którzy pojawili się tam osobiście, swoje stoisko ze smakowitościami miała też gdyńska Borowa Ciotka. Byłam tam przecież i ja – karmiłam Wasze uszy i dusze dźwiękami mis, gongów, śpiewałam dla Was… Także w kwestii żywnościowej na różnych poziomach energetycznych Gdynia rządzi, haha!
Dla mnie to był niezwykły koncert. Każdy jest cudowny, każdy jest wyjątkowy, na każdym jest cudowna publiczność! Ale ten był inny pod pewnym względem. Zdarza się, że moje koncerty są nagłaśniane, choć faktycznie niezbyt często. Do tej pory śpiewałam do mikrofonu dość nieśmiało. Zazwyczaj też instrumenty były nagłośnione na stałe – mikrofon był postawiony na statywie i ot, cała filozofia, wszystko było równo. A na ostatnim koncercie miałam tylko dwa mikrofony do dyspozycji… to trochę za mało na taką ilość instrumentów, do tego tak cichych (misy). Jeden stał wśród mis i zbierał dźwięk, a drugi… drugi wykorzystałam na maxa! Na szczęście od jakiegoś czasu miewam okazje, żeby poobcować z mikrofonami i trochę się z nimi oswoiłam. Dzięki temu odważyłąm się tym razem, by kierować mikrofonem i sterować dźwiękami mis i gongu po swojemu! Mogłam wydobyć brzmienia, których normalnie nie usłyszelibyście, gdyż niektóre z nich są tak subtelne, że słychać je tylko w pobliżu gongu. Ośmieliłam się też zaśpiewać do mikrofonu pełnym głosem, bez – mam nadzieję – nieprzyjemnych zbędnych zgrzytów! I bawić się tworzeniem dźwięków, których bez mikrofonu efekt byłby mniej spektakularny. To było niezwykłe! I chcę więcej!
Dziękuję Wam wszystkim za przybycie! Dziękuję za wszystkie miłe słowa, jakie od Was usłyszałam, pamiętajcie, że to dla Was, to Wy – słuchacze jesteście moja inspiracją!
Wiele razy słyszę pytania o płytę. O nagrania. Są w planie J mam nadzieję, że już niedługo!
Jeśli ktoś z Was chciałby się podzielić zdjęciami z koncertu – będę bardzo, bardzo wdzięczna!
Żegnam Was dziś naszą koncertową intencją – niech dobrostan zawsze będzie z nami!
Linki, które mogą Was zainteresować:
www.facebook.com/magdalenapfeiferarts 😉
http://borowaciotka.pl/borowa/
http://www.menubezglutenu.pl/lokal/food-truck-atelier-smaku-gdynia
http://www.swietojogi.pl/
utworzone przez Magdalena Pfeifer | kwi 13, 2016 | Aktualności, Kilka Słów o..., Koncerty i wystawy
[Best_Wordpress_Gallery id=”23″ gal_title=”nieznany świat”]
Z marzeniami to jest tak, że jak się spełniają, można tego nie zauważyć… szczególnie, kiedy się cierpliwie czeka… ja omal nie przegapiłam swojego!!! Kwietniowy Nieznany Świat mnie wydrukował, ach!!!
W kioskach jeszcze przez tydzień!!!! (do 19 kwietnia włącznie) 🙂
http://www.nieznanyswiat.pl/…/1420-nieznany-%C5%9Bwiat-4-20…
\
Ale aby marzenia się spełniały, trzeba pracy i odwagi. Ja ją znalazłam i wysłałam swoje prace do mojego ukochanego pisma! I zostały docenione 🙂 🙂 🙂
Trzeba też być sobą i podążać swoją własną drogą. Trzeba też ufać, że nadejdzie dzień spełnienia marzenia, pozwolić Universum działać! 🙂
Wszystkim Wam tego życzę! I sobie też… 😉
utworzone przez Magdalena Pfeifer | sty 12, 2016 | Aktualności, Kilka Słów o..., Koncerty i wystawy
I poszło! Było. Ogromnie miło było 🙂 Dziękuję 🙂
Kameralnie, przyszli znajomi, osoby, które już na moich koncertach bywały, były też nowe osoby i wygląda, że się im podobało :)dla mnie… było troszkę rodzinnie, niezobowiązująco… powoli i spokojnie. Było też inspirująco, wywiązały się rozmowy, dyskusje, opowieści, wzajemne inspiracje. Cudownie 🙂 tak powinno być!
Zainspirowana przedwczorajszym nowiem Księżyca w Koziorożcu (który sprzyja odsiewaniu ziaren od plew, na konkretyzowaniu koncentrowaniu się i decydowaniu o tym, na czym nam naprawdę zależy, porzucając to, co jest nierealne, konsekwentnemu dążeniu do realizacji celów, marzeń,to też dobry moment na to, by wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje życie), zainicjowałam takąż intencję – otwarcia się na realizację marzeń. Oby Wasze się ziściły!
Zaśpiewałam. Słowa same przyszły, ktoś po koncercie zapytał mnie, czy to, co śpiewałam było moje… tak. Było moje. Chyba, że… anielskie? Na pewno przyszła pomoc STAMTĄD. Może jeszcze to kiedyś zaśpiewam, pewnie z inną melodią, słowa inaczej się ułożą, bo już nie pamiętam, to był ten moment po prostu, choć po powrocie do domu udało mi się jeszcze uchwycić coś, bo wciąż jeszcze te słowa we mnie wibrowały, bardzo mocno zapadły we mnie… śpiew intuicyjny…
Dziękuję za te słowa. Dziękuję ludziom, którzy tam ze mną byli, bo zrobiła się… magia. I stąd te słowa, z tej magii z Wami.
Jestem górą
ogromną górą,
powoli rosnę, wyciągam dłonie do słońca
na imię mam Ziemia
jestem Matką i Ojcem
jestem oddechem, jestem płomieniem,
jestem lawą płynącą
wychodzę z cienia
jestem swoim spełnionym marzeniem
jestem przestrzenią bez początku i końca
czasem w bezczasie
bezczasem w czasie
jestem pełnią
jestem ciemnością i światła promieniem
jestem ciszy kosmosem
kropla krwi swojej
jestem swym Duchem i Ciałem
jestem
jestem
po prostu jestem
jestem korzeniem
jestem zmyśleniem
jestem istnieniem
spokoju chwilą
jestem spokojem
swą własną ostoją
jestem swym życiem
początkiem i kresem
jestem skałą niezłomną
jestem nasieniem
z którego wyrastam
jestem dźwiękiem
wibracją jestem
jestem górą
potężną górą
wygrzewam się w promieniach słońca
widzę z jej szczytu daleką przestrzeń
tę bez początku i końca
jestem
jestem
po prostu jestem
wciąż trwam
Tak, jak zapamiętałam, tak zapisałam. Korzystajcie z tego – emanuje to mocą Ziemi. Co w Was zagra – to sobie weźcie 🙂
Niech się dzieje i piękno niech się materializuje!
Dziękuję Caffe Anioł za gościnę!
Dziękuję Andżelice za zdjęcia 🙂
utworzone przez Magdalena Pfeifer | gru 10, 2015 | Aktualności, Kilka Słów o...
Życie. Tak kruche…
Jakiś czas temu miałam okazję się o tym przekonać, przeglądając rzeczy po zmarłej Mamie. Poszłam do jej mieszkania… I spojrzałam na wszystko inaczej. Te wszystkie rzeczy, które tam były, przestały mieć sens…
Wszystkie drobiazgi, książki, gazety, ubrania… rzeczy codziennego użytku pięknie poukładane, bibeloty… mogłam sobie i dzieciom wybrać pamiątki… Ale stałam tam i przestałam widzieć ich sens, po prostu go nie widziałam…
Poszłam do łazienki. Leżały kosmetyki, szczotka do włosów… jeszcze niedawno Mama ich używała. Były przesiąknięte jej energią. Na ścianach pokojów zdjęcia dzieci, wnuków, jak to u babci kochającej… a teraz jej nie ma i to wszystko jest jak abstrakcja. Jak dekoracja teatralna, do przedstawienia, które się skończyło i zeszło z afisza. A teraz trzeba wszystko uprzątnąć.
Dziś jest rocznica jej przejścia do Krainy Po Drugiej Stronie Lustra. Na moim biurku leży kupka drobiazgów z jednej z jej kasetek… lampka choinkowa, kawałek łańcuszka, kawałek węgla… drobiazgi. Wydawałoby się, ze nic nie znaczące. A np. z tym węglem wiąże się historia. Wspomnienie. Kiedy miałam sześć lat, Tata zabrał Mamę i mnie w rejs – był marynarzem. Popłynęliśmy do Londynu. Musieliśmy cumować tam w pobliżu nabrzeża węglowego, gdyż, żeby dostać się do miasta, trzeba było obejść hałdy węgla. Co to był za węgiel! Mama nie mogła się nadziwić! Była zafascynowana, ale nic dziwnego (choć ja, jako 6 – letni brzdąc dziwiłam się i kręciłam głową – mama zwariowała!) – piękny był! Błyszczący, z gładkimi, szklistymi ściankami, po prostu piękny! Wzięła kilka kawałków do kieszeni. Potem często go oglądała… w polskiej siermiężności, szarości i bylejakości był dla niej przypomnieniem lepszego świata, takiego, gdzie nawet węgiel mają piękniejszy, lepszej jakości… przez te ponad 35 lat większość kawałków się zgubiło i teraz leży przede mną tylko okruszek. Dla mnie bardzo cenny. Kto by pomyślał?
Okazuje się, że nigdy nie wiadomo, co się okaże cenne…
Albo pudełko z guzikami. Podeszła do mnie córka i zapytała, czy możemy je zabrać? Wszystkie moje dzieci i ja też, jako dziecko, bawiliśmy się tymi guzikami godzinami – w liczenie, sortowanie, układanie pociągów, zabawy w…. co tylko przyszło do głowy! I tym sposobem udowadnialiśmy, ze dzieciom niepotrzebne są drogie zabawki. Wystarczy pudełko z guzikami i kochająca matka, a potem babcia… to pudełko to skarb.
Chodziłam po mieszkaniu i dotykałam rzeczy. Kiedyś należały do Mamy. Teraz niektóre należą m. in. do mnie. To było dziwne uczucie. Kiedyś Mama codziennie na nie patrzyła, używała ich – długopisów, szklanek, talerzy… teraz są bezużyteczne. I co z tym wszystkim zrobić? Oczywiście część cenniejszych rzeczy zostało zabranych. Ale przecież nie wszystko. Rzeczy, które były ważne dla Mamy, niekoniecznie są ważne dla mnie. Czy kogokolwiek innego. Wydaje się to oczywiste, ale tak naprawdę dowiadujemy się o tym po czyjejś śmierci. Ja się dowiedziałam.
Życie jest kruche… nasze sprawy, nasze rzeczy są ważne tylko dla nas w tym śnie zwanym życiem…
W niektórych kulturach, kiedy pan domu umierał, paliło się cały jego dobytek wraz z nim. Widzę teraz w tym pewien sens, wcześniej tylko się go domyślałam.
Jest noc. Jest mi smutno. Czas rozpaczy minął, choć czasem tak bardzo tęsknię. Ale dni, takie jak dziś sprawiają, że jest mi smutno. Cóż, taka kolej rzeczy.
My żyjemy, czy może śnimy nasze życie dalej. Tak trzeba. Najlepiej, jak się potrafi. By pozostawić po sobie jak najwięcej, ale nie rzeczy materialnych, lecz dobrych wspomnień.
Ja mam mały węgielek.
7/8 12 2015 r.