Miałam rozbierać choinkę. Dawno się już sypała, nie miałam czasu zabrać się za to. I nagle któregoś wieczoru wróciłam wcześniej z pracy –jest czas na rozbieranie choinki! Jeeeee!
Żeby było mi raźniej, postanowiłam sobie włączyć film, lubię filmy i często kiedy coś robię, do towarzystwa włączam sobie jakiś. Z braku pomysłu zaczęłam czegoś szukać na VOD i… jest!!! Tak dawno chciałam go zobaczyć! Carte Blanche!
Włączyłam. Film się zaczął. A ja… zaczęłam rozbierać choinkę w baaaaardzo zwolnionym tempie… Właściwie przez znaczną część filmu stałam wpatrzona w ekran, z rękami pełnymi choinkowych ozdób, bo nawet nie przyszło mi do głowy, żeby odłożyć je na stół, albo – wykorzystując mniej przykuwające uwagę momenty – szybko to robiłam, brałam następne do ręki i dalej tak stałam… czasem tylko przysiadłam na krześle…
Film pewnie ma jakieś braki, ale wiecie co? Nie obchodzi mnie to. Warto go obejrzeć! Dla świateł, dla zdjęć, dla portretu psychologicznego. Dla oczu Chyry. Pierwszy raz zobaczyłam Chyrę w „Wiedźminie” i te jego oczy, sposób gry tak mnie zauroczyły, że… kolejne postaci przez niego grane (te, które widziałam) wydały mi się miałkie, bezbarwne. A tu, w „Carte Blanche”… znów zostały pokazane ich błękit i głębia! Swoją drogą Chyra ma naprawdę takie oczy, spotkałam go kiedyś u nas w teatrze, i przyjrzałam się – cóż, jestem nimi zafascynowana!
Film bezapelacyjnie przykuł moją uwagę. Kadrowanie, efekty świetlne, sposób narracji… Zarysowane postaci i ich problemy. Piękna muzyka, świetne efekty akustyczne. To jest bardzo malarski film. Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie „patrzenie oczami Kacpra”, obserwacja, jak rozwija się jego choroba. Podziwiam. Podziwiam twórców filmu za to, ze tak pięknie przedstawili historię lubelskiego nauczyciela (Maciej Białek) i podziwiam jego samego – za walkę o siebie, za walkę ze strachem, za spryt i inteligencję. Za empatię, charyzmę i podejście do młodzieży.
Dorota Kolak podobała mi się w roli oschłej, zapracowanej i trzymającej twardą ręka dyrektorki szkoły, wypadła bardzo wiarygodnie, w końcu to świetna aktorka (w dodatku z Gdańska! Ach!), Eliza Rycembel pokazała się nam jako piekielnie inteligentna, ale zbuntowana nastolatka, a czemu zbuntowana? Ja już wiem, ale nie powiem! Nie będę spojlerować!
Mam taką refleksję, że to film o powierzchowności relacji międzyludzkich, o tym, że widzimy z czyjegoś życia tyle, ile ta osoba nam pokazuje i ile chcemy zobaczyć. Jest to też film o zaufaniu i strachu, że nie spełni się czyichś oczekiwań. Film o strachu przed brakiem akceptacji, o tym, jak wciąż oszukujemy – siebie i innych i jak jesteśmy oszukiwani. Film o godzeniu się na to, co życie nam niesie, o budowaniu siebie, o przyjaźni, tej istniejącej i umacniającej się z Wiktorem (świetny, ciepły Arkadiusz Jakubik) i rodzących się nowych przyjaźniach. O zmianie nastawienia – wzajemnie ludzi do siebie i do życia. Film o wartościach, przewartościowywaniu i szacunku. Wszystko to brzmi bardzo patetycznie, ale zapewniam, że tylko brzmi!
Obejrzyjcie go koniecznie, bo to też film o zwyczajnym życiu i o tym, że koniec naszego jednego świata może być początkiem drugiego, a tzw. „dopust Boży”, nieszczęście, jakie na nas spadło może być początkiem pięknej przygody, rozwoju i po prostu Życia – przez wielkie Ż.
Choinkę w końcu uprzątnęłam. Późno w nocy, powoli, w zamyśleniu i zachwycie kontemplując wciąż to, co zobaczyłam na ekranie.
Carte Blanche (2015)
Reżyseria, scenariusz – Jacek Lusiński
zdjęcia – Witold Płóciennik
muzyka -Paweł Lucewicz
montaż – Jarosław Barzan
scenografia (scenograf) – Marek Zawierucha
scenografia (dekorator wnętrz) – Bartłomiej Bartłomiejczyk
scenografia (dekorator wnętrz) – Jacek Gruszecki