Życie. Tak kruche…
Jakiś czas temu miałam okazję się o tym przekonać, przeglądając rzeczy po zmarłej Mamie. Poszłam do jej mieszkania… I spojrzałam na wszystko inaczej. Te wszystkie rzeczy, które tam były, przestały mieć sens…
Wszystkie drobiazgi, książki, gazety, ubrania… rzeczy codziennego użytku pięknie poukładane, bibeloty… mogłam sobie i dzieciom wybrać pamiątki… Ale stałam tam i przestałam widzieć ich sens, po prostu go nie widziałam…
Poszłam do łazienki. Leżały kosmetyki, szczotka do włosów… jeszcze niedawno Mama ich używała. Były przesiąknięte jej energią. Na ścianach pokojów zdjęcia dzieci, wnuków, jak to u babci kochającej… a teraz jej nie ma i to wszystko jest jak abstrakcja. Jak dekoracja teatralna, do przedstawienia, które się skończyło i zeszło z afisza. A teraz trzeba wszystko uprzątnąć.

Dziś jest rocznica jej przejścia do Krainy Po Drugiej Stronie Lustra. Na moim biurku leży kupka drobiazgów z jednej z jej kasetek… lampka choinkowa, kawałek łańcuszka, kawałek węgla… drobiazgi. Wydawałoby się, ze nic nie znaczące. A np. z tym węglem wiąże się historia. Wspomnienie. Kiedy miałam sześć lat, Tata zabrał Mamę i mnie w rejs – był marynarzem. Popłynęliśmy do Londynu. Musieliśmy cumować tam w pobliżu nabrzeża węglowego, gdyż, żeby dostać się do miasta, trzeba było obejść hałdy węgla. Co to był za węgiel! Mama nie mogła się nadziwić! Była zafascynowana, ale nic dziwnego (choć ja, jako 6 – letni brzdąc dziwiłam się i kręciłam głową – mama zwariowała!) – piękny był! Błyszczący, z gładkimi, szklistymi ściankami, po prostu piękny! Wzięła kilka kawałków do kieszeni. Potem często go oglądała… w polskiej siermiężności, szarości i bylejakości był dla niej przypomnieniem lepszego świata, takiego, gdzie nawet węgiel mają piękniejszy, lepszej jakości… przez te ponad 35 lat większość kawałków się zgubiło i teraz leży przede mną tylko okruszek. Dla mnie bardzo cenny. Kto by pomyślał?
Okazuje się, że nigdy nie wiadomo, co się okaże cenne…

Albo pudełko z guzikami. Podeszła do mnie córka i zapytała, czy możemy je zabrać? Wszystkie moje dzieci i ja też, jako dziecko, bawiliśmy się tymi guzikami godzinami – w liczenie, sortowanie, układanie pociągów, zabawy w…. co tylko przyszło do głowy! I tym sposobem udowadnialiśmy, ze dzieciom niepotrzebne są drogie zabawki. Wystarczy pudełko z guzikami i kochająca matka, a potem babcia… to pudełko to skarb.

Chodziłam po mieszkaniu i dotykałam rzeczy. Kiedyś należały do Mamy. Teraz niektóre należą m. in. do mnie. To było dziwne uczucie. Kiedyś Mama codziennie na nie patrzyła, używała ich – długopisów, szklanek, talerzy… teraz są bezużyteczne. I co z tym wszystkim zrobić? Oczywiście część cenniejszych rzeczy zostało zabranych. Ale przecież nie wszystko. Rzeczy, które były ważne dla Mamy, niekoniecznie są ważne dla mnie. Czy kogokolwiek innego. Wydaje się to oczywiste, ale tak naprawdę dowiadujemy się o tym po czyjejś śmierci. Ja się dowiedziałam.
Życie jest kruche… nasze sprawy, nasze rzeczy są ważne tylko dla nas w tym śnie zwanym życiem…
W niektórych kulturach, kiedy pan domu umierał, paliło się cały jego dobytek wraz z nim. Widzę teraz w tym pewien sens, wcześniej tylko się go domyślałam.

Jest noc. Jest mi smutno. Czas rozpaczy minął, choć czasem tak bardzo tęsknię. Ale dni, takie jak dziś sprawiają, że jest mi smutno. Cóż, taka kolej rzeczy.
My żyjemy, czy może śnimy nasze życie dalej. Tak trzeba. Najlepiej, jak się potrafi. By pozostawić po sobie jak najwięcej, ale nie rzeczy materialnych, lecz dobrych wspomnień.

Ja mam mały węgielek.
7/8 12 2015 r.

Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.