Miałam moment słabości. Każdy takie miewa. Szczególnie ludzie wrażliwi.

To taki moment, kiedy wpadasz w czarną Otchłań. Pozwalasz sobie na to, ba, pławisz się w tym! Myślisz, że wszystko, co robisz jest bez sensu, pomimo pewnych, bardzo radujących sukcesów. Ale parę rzeczy się nie udało przecież (jeszcze!). I to wystarcza, to jest powód, żeby wpaść w Otchłań. Oczywiście zdaję sobie świetnie sprawę z tego, że wpadanie w Otchłań jest kompletnie bez sensu, z różnych powodów, ale mam ochotę i już. W końcu co to za życie, kiedy człowiek się trochę  nad sobą  nie poużala? Tak dla higieny osobistej chociażby!  Trzeba sobie wytknąć to i owo, nawrzucać sobie, udowodnić, że ma się rację – należy wpaść w Otchłań, to obowiązek  nawet! No, to sobie wrzucam kamyki do ogródka. Ale to wszystko mało, ciągle wypływam na powierzchnię. To jakby tu sobie jeszcze dołożyć? Jakiś kamień do szyi by się przydał, najlepiej duży… czyli duża, spektakularna porażka – a, spróbuję załatwić coś, co ma małe szanse załatwienia, bo pewnie jest zwyczajnie za późno. I inne powody też są! Nie załatwię i będę mieć już naprawdę powód, żeby być dnem totalnym, po prostu, zwyczajnie wreszcie sobie to udowodnię! Albo by znaleźć się  na dnie. Co za różnica – otchłań to otchłań.
Wysyłam więc maila, w sumie nawet nie spodziewając się, że kiedykolwiek dostanę odpowiedź, a jak dostanę to na pewno odmowną. I co? Oczywiście, kolejny kopniak, nawet Kosmos mi dowala!  Jest przeciwko mnie! Teraz to dopiero mam…. zonk! Wstrętny Kosmos nie pozwolił mi utonąć w mojej bezsensownej rozpaczy! Czemu? – zapytasz. Ano. .. po pół godzinie dostałam wiadomość – w skrócie: cudowny pomysł, będziemy robić! Na nieco innych zasadach, ale robimy, dzięki za zgłoszenie chęci. I za chwilę telefon od podziwianego przeze mnie człowieka, którego publikacje z jednej z dziedzin, którymi się zajmuję, chętnie czytam, to ceniony autorytet – ma ogromną wiedzę, świetny fachowiec. Nie sądziłam, że kiedykolwiek go spotkam nawet, a tu przyjacielska, życzliwa pogawędka przez telefon!

Całej tej sytuacji dodaje pikanterii komentarz znajomego – byłem pewien, że to właściwie niemożliwe, żeby to załatwić, żeby się udało! Po prostu myślalem, że się nie da.
No i jak tu się obrazić na Wszechświat?
Nie da się ))))

Wkrótce powiem Wam co to za sprawa, która mi się tak udała, choć towarzyszące okoliczności, mnie akurat tu sprzyjające w sumie są smutne i przykre. Sprawa wiąże się z misami, tyle zdradzę 🙂

Cóż… chwile zwątpienia nie zawsze są destrukcyjne, jak się okazuje 🙂 Nie wolno tylko dać im sie porwać i zatopić. To chwile, kiedy, jeśli posłuchamy cichego szeptu Kosmosu – on  nam wskaże kierunek, w którym należy się zwrócić.

A Wy – jak Wy sobie radzicie z Otchłanią i Kosmosem?

 

 

 

Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.